Kościół na desce

tsunami

tsunami

Dnia 11 maja zobaczyłem Kościół podobny do mężczyzny płynącego na krótkiej desce surfingowej, spoglądającego na plażę i marzącego o nadejściu wielkiej fali. Gdy tak dryfował, fala, o której marzył, właśnie się zbliżała, ale on tego nie zauważył. Wiedziałem, że jeżeli się nie ocknie i nie rozejrzy, to wkrótce ta fala go przykryje, a skutkiem tego z pewnością nie będzie przyjemna przejażdżka! Wiedziałem także, że deska jest za krótka na tę olbrzymią falę która nadciąga. Widać było, że z powodu jego letargu, wielka fala o której śnił, miała się stać dla niego poważnym zagrożeniem. Kiedy już ów człowiek usłyszał ryk fali i obejrzał się, było już za późno. Jego marzenie obróciło się w przerażenie, ponieważ gdy nadeszło spełnienie, nie był na nie przygotowany. Fala obróciła go kilka razy, rzuciła o dno i rozbiła deskę. Bałem się o jego życie, ale przeżył – pokaleczony, posiniaczony i z połamanymi żebrami. Patrzyłem jak leżał na plaży obolały. Szybko jednak strach przed śmiercią ustąpił a jego miejsce zajęła głęboka mądrość. Z powrotem spojrzał na morze. Mimo, że był połamany i zraniony, prawie nie mógł się poruszać, ogarnęło go budzące szacunek zdecydowanie i godność. Przeczuwałem, że wróci aby znowu ślizgać się na falach. Potem widziałem go znów jak z okna szpitala patrzy na ocean. Wpatrywał się w morze, ale wiedziałem, że teraz zamiast marzyć, zaczął planować. Ponownie ujrzałem go na plaży. Był już nie tylko zdrowy, ale nawet jeszcze bardziej muskularny niż przedtem. Obok niego leżała największa deska surfingowa jaką widziałem w życiu. Mimo że morze było spokojne, wiedziałem, że fala, największa z dotychczasowych akurat formowała się za horyzontem. Mężczyzna był gotowy, potrafił ślizgać się na fali, lecz nagle począł narastać w nim lęk. Wiedziałem, że jeżeli szybko go nie pokona i nie ruszy z miejsca, to nie zdoła wypłynąć dostatecznie daleko i fala znowu mu zagrozi. Na plaży stali również inni mężczyźni z deskami, wyglądający jak zawodowi kulturyści. Ich deski były tak samo krótkie jak pierwsza deska naszego znajomego. Kulturyści nie interesowali się falami, ale zajmowali się eksponowaniem własnych ciał, co prawdę mówiąc, wyglądało trochę groteskowo. Wiedziałem, że ich olbrzymie, nabite mięśnie zostały sztucznie wyhodowane i nie miały tyle mocy co mięśnie naszego znajomego, które wyglądały bardziej naturalnie.

iNTERPRETACJA

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *